Dzień szósty – dieta dr dąbrowskiej

Jaka była niedziela?

Przez myśl przechodziło mi podjadanie ale wiedziałam, że jak już tyle czasu mi się udało  to nie ma sensu tego psuć. Więc obracałam się jedynie w zapachach.

Na śniadanie zjadłam jabłka, kapustę kiszoną i sok ze świeżej marchwi z jabłkiem i cytryną – nie ograniczałam się w ilościach – jak czułam się najedzona – dziękowałam 🙂

Obiad był iście kolorowy – leczo zdało sprawdzian.

A na kolację resztki zupy z pomidora i ziół.

W międzyczasie podjadałam – to kapustę, to jabłuszko i oczywiście grejpfruta zjadłam.

To wszystko brzmi rygorystycznie  – ale nie ma chwili takiej, że czuję się jakoś głodna, padam na twarz – nie ma takiej opcji.  Czasem myślę co by tu podjeść i sięgam po krojone jabłka czy kapuchę.

Nie ma tragedii ale i tak będę uważała, że to zasługa przygotowania psychicznego.

Jeszcze kilka dni i zacznie się cykl zdrowszego jedzenia i myślenia o tym co się je.

4 Komentarze Dodaj własny

  1. emte85 pisze:

    a jak kwestia trawienia? 🙂
    widać już coś na wadze?

    1. moimsmakiem pisze:

      Ja czuje się lepiej i waga też pokazuje około 3-4 kg mniej 😉

  2. Sylvia pisze:

    Oj i Mnie by się pewnie coś na oczyszczenie przydało 🙂 Tylko z motywacją u Mnie słabo a po pracy jestem tak zmęczona i głodna, że zjadłabym konia z kopytami 🙂

    1. moimsmakiem pisze:

      Sylvia – ważne jest aby małymi kroczkami się szykować do tej diety – odstawiać kawę, pieczywo i szczerze – nie jest tak tragicznie, a właśnie wróciłam z fitness 😉

Dodaj komentarz