Jaka była niedziela?
Przez myśl przechodziło mi podjadanie ale wiedziałam, że jak już tyle czasu mi się udało to nie ma sensu tego psuć. Więc obracałam się jedynie w zapachach.
Na śniadanie zjadłam jabłka, kapustę kiszoną i sok ze świeżej marchwi z jabłkiem i cytryną – nie ograniczałam się w ilościach – jak czułam się najedzona – dziękowałam 🙂
Obiad był iście kolorowy – leczo zdało sprawdzian.
A na kolację resztki zupy z pomidora i ziół.
W międzyczasie podjadałam – to kapustę, to jabłuszko i oczywiście grejpfruta zjadłam.
To wszystko brzmi rygorystycznie – ale nie ma chwili takiej, że czuję się jakoś głodna, padam na twarz – nie ma takiej opcji. Czasem myślę co by tu podjeść i sięgam po krojone jabłka czy kapuchę.
Nie ma tragedii ale i tak będę uważała, że to zasługa przygotowania psychicznego.
Jeszcze kilka dni i zacznie się cykl zdrowszego jedzenia i myślenia o tym co się je.
a jak kwestia trawienia? 🙂
widać już coś na wadze?
Ja czuje się lepiej i waga też pokazuje około 3-4 kg mniej 😉
Oj i Mnie by się pewnie coś na oczyszczenie przydało 🙂 Tylko z motywacją u Mnie słabo a po pracy jestem tak zmęczona i głodna, że zjadłabym konia z kopytami 🙂
Sylvia – ważne jest aby małymi kroczkami się szykować do tej diety – odstawiać kawę, pieczywo i szczerze – nie jest tak tragicznie, a właśnie wróciłam z fitness 😉